Czy zastanawialiście się kiedyś, tak po prostu, jakby wyglądało Wasze życie gdybyście nagle ulegli poważnemu wypadkowi? Mnie nachodzą takie myśli od czasu do czasu i wtedy jestem wdzięczna dosłownie za wszystko. Za to że mogę swobodnie się ubrać, napić kawy, pójść do toalety, a nawet swobodnie oddychać. Doceniam te proste czynności bardziej niż kiedykolwiek. Jednak po czasie o tym zapominam i ponownie zaczynam narzekać na swoje "nudne" życie.
I wiecie co? Jestem wtedy strasznym niewdzięcznikiem! Bo mając wszystko co najważniejsze, czyli pełne zdrowie, mam czelność narzekać. I wtedy znów nachodzą mnie myśli, że przecież mogło być o wiele gorzej. A czytając takie historie jak Henry'ego, utwierdzam się tylko w przekonaniu jak wielką jestem szczęściarą!
"Małe wielkie rzeczy" to historia autentyczna. To biografia mężczyzny, który jako siedemnastolatek uległ poważnemu wypadkowi, jak na ironię w dość błahy sposób. Trochę przez nieuwagę, trochę pechowo, jednak to nie ważne. Ważne, że w wyniku tego wypadku został sparaliżowany od szyi w dół! To najgorsza z możliwych kar (o ile w ogóle można tak to nazwać), która go spotkała. Czytając jego opowieść, która jest niezwykle wzruszająca, myślałam sobie, że ludzie, którzy są sparaliżowani "tylko" od pasa w dół, są wielkimi szczęśliwcami, ponieważ mogą sami zjeść, czytać, trzymać w rękach różne przedmioty, pisać itp. Przypadek Henry'ego jest znacznie bardziej złożony..
Henry Fraser przeszedł okropnie długą i męczącą drogę do bycia szczęśliwym człowiekiem. Przed wypadkiem miał wszystko - sprawne i umięśnione ciało, należał do szkolnej drużyny rugby, kochał uprawiać sport (zwłaszcza z braćmi), studiował.. był szczęśliwy z tego co miał. Po wypadku spadło na niego wielkie przygnębienie, zwłaszcza wtedy, kiedy dotarło do niego, że już nigdy nie będzie mógł chodzić! Rodzina otoczyła go niezwykłym wsparciem, a mama pokazała mu jak silny musi być, by wrócić do "normalności".
Autor opisuje w sposób niezwykły swoje doświadczenia i powroty do codzienności. Tygodnie po wypadku były najgorsze. Henry przechodził załamanie, doświadczał napadów paniki, ciągle gorączkował, nie mógł jeść, przeszedł tracheotomię, był podłączony do respiratora.. Było tego mnóstwo. Lekarze nie wiedzieli czy przeżyje. Rodzina pomogła mu przetrwać ten najgorszy czas i dała mu dużo siły. Zresztą nie tylko ona - również koledzy ze szkoły, sąsiedzi, nauczyciele.. Wszyscy chcieli go wspierać w tej nierównej walce.
Henry się nie poddał, a sposób w jaki opisał swoje poczynania są po prostu niezwykłe! Gwarantuję Wam, że wylejecie na tej pozycji morze łez. To niezwykle inspirująca historia, po którą polecam sięgać zawsze wtedy, kiedy nachodzi Was kryzys twórczy, dopada jesienna chandra, lub po prostu jesteście niezadowoleni ze swojego życia. To jedna z tych książek, która przypomni Wam, jak wielkie szczęście macie w życiu. Ta książka jest lepsza niż wszystkie podręczniki razem wzięte napisane przez coachów! Serdecznie Wam ją polecam i mam nadzieję, że sięgnie po nią jak najwięcej osób!
Pozycja obowiązkowa absolutnie dla każdego! :)
Czytaliście już? Macie zamiar?
"Małe wielkie rzeczy" to historia autentyczna. To biografia mężczyzny, który jako siedemnastolatek uległ poważnemu wypadkowi, jak na ironię w dość błahy sposób. Trochę przez nieuwagę, trochę pechowo, jednak to nie ważne. Ważne, że w wyniku tego wypadku został sparaliżowany od szyi w dół! To najgorsza z możliwych kar (o ile w ogóle można tak to nazwać), która go spotkała. Czytając jego opowieść, która jest niezwykle wzruszająca, myślałam sobie, że ludzie, którzy są sparaliżowani "tylko" od pasa w dół, są wielkimi szczęśliwcami, ponieważ mogą sami zjeść, czytać, trzymać w rękach różne przedmioty, pisać itp. Przypadek Henry'ego jest znacznie bardziej złożony..
Henry Fraser przeszedł okropnie długą i męczącą drogę do bycia szczęśliwym człowiekiem. Przed wypadkiem miał wszystko - sprawne i umięśnione ciało, należał do szkolnej drużyny rugby, kochał uprawiać sport (zwłaszcza z braćmi), studiował.. był szczęśliwy z tego co miał. Po wypadku spadło na niego wielkie przygnębienie, zwłaszcza wtedy, kiedy dotarło do niego, że już nigdy nie będzie mógł chodzić! Rodzina otoczyła go niezwykłym wsparciem, a mama pokazała mu jak silny musi być, by wrócić do "normalności".
Autor opisuje w sposób niezwykły swoje doświadczenia i powroty do codzienności. Tygodnie po wypadku były najgorsze. Henry przechodził załamanie, doświadczał napadów paniki, ciągle gorączkował, nie mógł jeść, przeszedł tracheotomię, był podłączony do respiratora.. Było tego mnóstwo. Lekarze nie wiedzieli czy przeżyje. Rodzina pomogła mu przetrwać ten najgorszy czas i dała mu dużo siły. Zresztą nie tylko ona - również koledzy ze szkoły, sąsiedzi, nauczyciele.. Wszyscy chcieli go wspierać w tej nierównej walce.
Henry się nie poddał, a sposób w jaki opisał swoje poczynania są po prostu niezwykłe! Gwarantuję Wam, że wylejecie na tej pozycji morze łez. To niezwykle inspirująca historia, po którą polecam sięgać zawsze wtedy, kiedy nachodzi Was kryzys twórczy, dopada jesienna chandra, lub po prostu jesteście niezadowoleni ze swojego życia. To jedna z tych książek, która przypomni Wam, jak wielkie szczęście macie w życiu. Ta książka jest lepsza niż wszystkie podręczniki razem wzięte napisane przez coachów! Serdecznie Wam ją polecam i mam nadzieję, że sięgnie po nią jak najwięcej osób!
Pozycja obowiązkowa absolutnie dla każdego! :)
Moja ocena: 5/5
Tytuł: Małe wielkie rzeczy
Tytuł oryginalny: The Little Big Things
Autor: Henry Fraser
Wydawnictwo: Insignis
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 176
Data wydania: 19.09.2018
Cena katalogowa: 34,99 zł
Czytaliście już? Macie zamiar?
* Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa INSIGNIS
Chętnie przeczytam. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam. Bardzo wzruszająca pozycja! Dziękuję i również pozdrawiam ciepło ;)
Usuń